Nareszcie nadszedł ten cudowny czas, kiedy chociaż w weekendy i popołudnia mam okazję poczuć wakacyjną atmosferę. Ostatni tydzień był absolutnym hitem pogodowym, a za trzy dni biorę w pracy kilka dni urlopu i jedziemy z Ukochanym do Wilna. No i zaczęły się w piątek Igrzyska Olimpijskie! Żyć nie umierać! Dlatego nie miałam czasu czytać tyle co zazwyczaj, nie wspominając już o pisaniu recenzji. Cóż...życie jest sztuką wyboru:)
Blog o miłości do czytania. Subiektywny i nieprofesjonalny, ale przepełniony prawdziwym, wieloletnim uczuciem do cichych wieczorów spędzonych z opasłą książką, antykwariatów, księgarni i zakurzonych bibliotek.
niedziela, 29 lipca 2012
piątek, 6 lipca 2012
Historia uczucia idiotki i związkofoba, czyli totalny upadek ideałów
Jean-Noel Liaut
Karen Blixen. Afrykańska Odyseja opisuje najważniejszy okres życia autorki Pożegnania z Afryką. Kilkanaście lat, które pisarka spędziła w Afryce, obfitowały w ból, chorobę (Blixen cierpiała na syfilis), zdrady i porażki, będąc zarazem czasem wielkiej miłości, wielkich wzruszeń i kształtowania się osobowości autorki. Nie dziwi więc, że Jean-Noel Liaut (francuski pisarz, dziennikarz i tłumacz) postanowił skupić się właśnie na afrykańskim etapie losów autorki.
Opowieść o życiu Karen Blixen nie pochłonęła mnie totalnie. Zapewne częściową winę ponosi sam charakter biografii (niestety zazwyczaj z góry wiadomo, co się stanie;p), bo Afrykańska Odyseja napisana została w sposób poprawny, wprowadzony został przejrzysty podział na rozdziały, które opisują konkretny etap życia, bądź relację bohaterki. Bardzo estetyczna i ładna szata graficzna książki sprawiała, że proces czytania był bardzo... elegancki (nie wiem jak to logicznie wytłumaczyć, ale po prostu tę książkę czytało się elegancko). Brakowało mi natomiast większej ilości zdjęć, gdyż na każdy rozdział przypadała tylko fotografia tytułowa.
Pisząc Afrykańską Odyseję Liaut skupił się przede wszystkim na związku Blixen i jej największej miłości - Denisa Finch Hattona. No i cóż... Moim zdaniem stworzył ich obraz niezbyt atrakcyjnym. Nie wiem, czy taki był cel autora, ale odebrałam Karen, jako pozbawioną kontaktu z rzeczywistością, egzaltowaną, egoistyczną idiotkę, Denisa zaś jako snobistycznego dupka, typowego związkofoba, wykorzystującego kobiety. Dziecinni, niedojrzali, wywyższający się. Niestety książka Liauta (a czytałam ją ponad miesiąc temu!) wywołała we mnie niezatartą niechęć do Blixen i Hattona. Zapewne mój odbiór biografii jest bardzo indywidualny, ponieważ autor opisuje również pozytywne cechy i zachowania pisarki i jej wieloletniego kochanka. Afrykańska Odyseja zniszczyła jednak romantyczną wizję wielkiej miłości jaka łączyła tę parę, pozostawiając wrażenie jakże typowego zauroczenia kobiety, która wkłada w wybranego mężczyznę wszystkie wyśnione cechy. Mężczyzna zaś wykorzystuje sytuację najlepiej jak tylko może. W każdy razie cieszę się, że książki Blixen przeczytałam wiele lat temu, bo teraz podczas lektury mogłabym tylko myśleć o tym, jaką głupotą było inwestowanie z uporem maniaka w jakże drogą plantację kawy, bez biznesplanu, znajomości tematu i zapasowych środków finansowych...
Książka nieco wyprowadziła mnie z równowagi. Nerwy zostały częściowo zrekompensowane niezwykle przyjemnymi okolicznościami przyrody, w jakich miałam okazję ją czytać.
czwartek, 5 lipca 2012
Lato w Gutowie:)
Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Pisząc szczerze, myślałam, że Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy to będzie maksymalna porażka, dno i badziewie, które rzucę w kąt po dwudziestu stronach. Ta słodka nazwa, ta jeszcze słodsza okładka, która zachęca hasłami: Silne kobiety. Wielkie namiętności. Rodzinne tajemnice... Właściwie nie wiem dlaczego zaczęłam ją czytać. Długo leżała w grupie książek skazanych na wieczne zapomnienie, aż tu nagle, niespodziewanie dla samej siebie, dałam jej szansę. Nie żałuję:)
Cukiernia pod amorem. Zajezierscy stanowi pierwszą część sagi rodzinnej opisujące losy kolejnych pokoleń Zajezierskich, Cieślaków i Hryciów. Akcja toczy się równolegle w XX i XIX wieku. Największą siłą książki zdecydowanie jest atmosfera. Prowincjonalne miasteczko, w którym czas biegnie tempem kolejnych pracowitych dni spędzanych na pieczeniu jagodzianek. Dworki szlacheckie, pałac hrabiego, powstanie styczniowe, zakazana namiętność chłopki i hrabiego. Czego w tej książce nie ma! Muszę jednak wyraźnie podkreślić: czytając Cukiernię... ani przez chwile nie czułam nadmiaru wrażeń. Autorka dobrała idealne proporcje literackich składników i podała nam przepyszną powieściową jagodziankę: słodką, ale z charakterem, z orzeźwiającymi jagodami i pachnącym, krzepiącym ciastem. Niezwykły klimat książki uzupełnia wciągająca fabuła, dobry styl i ładny język. Zupełnie osobistą i subiektywną przyjemność sprawiło mi to, że akcja wydarzeń rozgrywających się w XX wieku toczy się latem. Dzięki temu poczułam się jak na prawdziwych wakacjach, których przyznaję, nieco mi teraz brakuje, zwłaszcza, kiedy siedzę zamknięta w biurze lub wracam do domu przepoconym, obrzydliwym tramwajem.
Standardowo już marudząc,wytykam Cukierni pod amorem pewne drobne niespójności logiczne (nie pamiętam o co dokładnie chodziło, ale wiem, że się zirytowałam) oraz przebijający tu i ówdzie styl powieści przygodowej dla młodzieży (oddaję sprawiedliwość - raczej Szatan z siódmej klasy, niż Zmierzch). Ostatnie nie dziwi tym bardziej, że Gutowska-Adamczyk przed opublikowaniem Cukierni... była znana, jako autorka powieści dla dzieci. Poza tymi minusami pełen zachwyt, radość i smak lata:)
środa, 4 lipca 2012
Moje literackie odkrycie roku!
Chimamanda Ngozi Adichie
Wiem, rok 2012 trwa w najlepsze. Ale ja nie mogę już wytrzymać i ogłaszam, że moim literackim odkryciem roku 2012 została Chimamanda Ngozi Adichie.
Chimamanda Ngozi Adichie urodziła się i wychowała w Nigerii. Studia ukończyła w Stanach Zjednoczonych. Dotychczas ukazały się dwie powieści jej autorstwa: Fioletowy hibiskus (w 2003 roku) - opowiadający historię piętnastoletniej Kambili oraz Połówka żółtego słońca (w 2006 roku) - opisująca losy sióstr Olanny i Kainene na tle wojny domowej w Nigerii. W księgarniach pojawił się również zbiór opowiadań To coś na twojej szyi. Miałam dotychczas okazję przeczytać dwie powieści Chimamandy, na pewno też w tym roku sięgnę po zbiór opowiadań i będę z niecierpliwością czekać na kolejne utwory.
Najbardziej urzekły mnie w twórczości Adichie złożone i autentyczne postacie głównych bohaterów. Kainene, Olanna, Ugwu, Odenigbo, Kambili to osobowości niezapomniane. Już w czasie czytania powieści ożyły w mojej głowie, i teraz funkcjonują jako byty niezależne. Wielowymiarowość postaci pokrywa się z dużą dozą mądrości i prawdy zawartą w tych książkach. Nie ma w nich bezwzględnego zła i oczywistego dobra. Wszystko jest trudne i nic nigdy nie jest proste. Duże wrażenie zrobił na mnie zwłaszcza opis miłości Kambili do ojca-tyrana oraz historia z pobytu Ugwu w armii biafrańskiej. Obie książki osadzone są głęboko w historii Nigerii i dzięki temu oprócz niewątpliwych zalet artystycznych, mają również dużą wartość poznawczą.Język jakim posługuje się Adichie jest zarazem prosty i bogaty, czysty i kolory. Miejsca w których rozgrywają się powieści, ich bohaterowie i nigeryjska przyroda opisane zostały niezwykle starannie i czytelnik bez najmniejszego wysiłku przenosi się do afrykańskich miast i wiosek.
Zakochałam się w świecie stworzonym przez Adichie i po trzykroć polecam jej książki każdemu spragnionemu dobrej, mądrej literatury.
Zakochałam się w świecie stworzonym przez Adichie i po trzykroć polecam jej książki każdemu spragnionemu dobrej, mądrej literatury.
Linki:
Subskrybuj:
Posty (Atom)