Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fantastyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fantastyka. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 grudnia 2015

"Malowany człowiek" Peter V. Brett


Wpatrzony w roztańczone potwory, bynajmniej nie po raz pierwszy pogrążył się w rozmyślaniach nad ich naturą. Były magicznymi istotami, wytrzymałymi i nieludzkimi. Niszczyły, ale nie tworzyły. Nawet ich ścierwa spalały się, miast gnić, by użyźnić glebę.
W ciągu dnia wszystko jest normalne. Gdy świeci słońce świat jest zwykłym, przeciętnym miejscem. Jego mieszkańcy żyją, jedzą, pracują, kochają się i kłócą. Dopiero przed zapadnięciem zmroku czuć napięcie i niepokój. Ludzie szukają schronienia, zaczynają się bać. Naprawdę bać. Bo w nocy opanowuje ich groza. Najgorsze lęki wychodzą na zewnątrz. Prosto z otchłani, w chmurach dymu materializują się demony. Ochronić przed nimi mogą tylko magiczne runy. Ludzkość jest zdziesiątkowana, zastraszona, boi się przemieszczać, podróżować, normalnie żyć. Kim są te piekielne stworzenia? Skąd się wzięły? Czy i jak można z nimi walczyć? I czy można wygrać? Na te pytania  odpowiada Peter V. Brett w swojej powieści Malowany człowiek, która stanowi początek wielotomowego cyklu demonicznego. W Polsce została wydana w dwóch osobnych książkach, ale w rzeczywistości jest to jedna całość.


Czy Malowany człowiek to literatura warta grzechu? I tak i nie :) Ma z pewnością wiele zalet, a jej lektura przysporzyła mi dużo radości, ale nie jest to powieść za którą dałabym się pożreć demonom! Zachwyca przede wszystkim doskonały pomysł na przestawioną rzeczywistość.

poniedziałek, 17 września 2012

Niezmiennie fantastyczna fantastyka

George R.R. Martin
Ostatni istniejący tom Pieśni lodu i ognia przeczytany:-). Teraz pozostaje mi tylko niecierpliwie czekać na kolejne części serii: The winds of winter i A dream of spring. Panie Martin! Uprasza się o pośpiech!

O tym, że jestem absolutnie zachwycona twórczością Martina pisałam już jakiś czas temu. Teraz mogę tylko potwierdzić, że Taniec ze smokami. Część druga stanowi godną kontynuację poprzednich części sagi i polecam ją każdemu - zarówno wielbicielom gatunku, jak i osobom do fantastyki nieprzekonanym. Warto!


Taniec ze smokami
, podobnie jak jego poprzedniczki wciąga od pierwszych stron i do końca nie daje czytelnikowi wytchnienia. Podczas lektury przenosiłam się do magicznego świata, opisywanego tak sugestywnie, że słyszałam szum fal, czułam smak potraw i smród ulic. Język i styl Martina oceniam na piątkę.  Wiadomo - jest to literatura rozrywkowa, ale za to najwyższej klasy. Trochę natomiast onieśmiela ogromna ilość postaci. Poprzednie części przeczytałam ciurkiem, więc bohaterowie jakoś specjalnie mi się nie mieszali. Po ostatni tom sięgnęłam jednak po kilku miesięcznej przerwie i musiałam dość często zaglądać do spisu postaci na końcu książki. Myślę, że bez niego przeczytanie Tańca ze smokami byłoby dla mnie baaaardzo trudne:-). Ubolewam też (aczkolwiek paradoksalnie poczytuję to również za zaletę) nad całkowitym brakiem przywiązania autora do swoich postaci. Nigdy nie wiadomo kto zginie w kolejnym tomie! Duża śmiertelność bohaterów, powoduje też konieczność tworzenia nowych i spis postaci pęcznieje. Poza tym, irytuje mnie brak pewności do czego autor zmierza i jak zakończy się ta zawiła historia. Akcja, wbrew temu co mogłaby sugerować zabójcza grubość książki, posuwa się bardzo powoli, co nie może dziwić, bo Martin opisuje nam wydarzenia jednocześnie rozgrywające się w kilkunastu miejscach, widziane oczyma kilkunastu głównych bohaterów. W związku z tym nie jest nawet w stanie opisać wszystkich równoległych wydarzeń w jednej części. Intryga snuta przez autora została przez niego rozgrzebana, a istniejące wątki, zamiast się wyjaśniać, wikłają się jeszcze bardziej. Do tego dochodzą nowe... Nie wiem doprawdy, jak ten człowiek zamierza to wszystko ogarnąć w dwóch kolejnych tomach:-).  


czwartek, 16 lutego 2012

Fantastyczna fantastyka

George R.R. Martin
Z literaturą z gatunku fantasy mam pewien problem. Otóż lubię ja niezmiernie. Jako jedenastolatka zaczytywałam się w Tolkienie, trochę później zwariowałam na punkcie Sapkowskiego. Przeczytałam jeszcze parę pozycji - polskich i zagranicznych - i uświadomiłam sobie, że owszem, nie ma nic lepszego niż dobrze napisane fantasy, ale nie ma też nic gorszego niż fantasy napisane źle. Nie będę przytaczać tytułów, ani ciskać gromów w konkretną stronę, ale prawda jest taka, że wśród autorów mamy kilku mistrzów gatunku i całą rzeszę miernot. Niestety... Ze względu na dość traumatyczne doświadczenia, do literatury fantasy pochodzę jak do przysłowiowego jeża. Niepewnie, podkradam się bardzo powoli. Tak też zaczęła się moja przygoda z powieściami G.R.R. Martina - ostrożnie i nieśmiało zbierałam informacje i opinie znajomych. W końcu z lękiem w sercu udałam się do księgarni, zapłaciłam 50 zł (chlip, chlip). I co? I to było najlepiej wydane 50 zł w ciągu ostatniego pół roku!

Pisanie kolejnych achów i ochów, i westchnień zachwytu byłoby marnowaniem czasu. Wszyscy wiedzą, że książka jest fantastyczna:) Ja tylko potwierdzam, dołączam się do szerokiego grona oczarowanych, polecam gorąco i z całego serca, itp., itd.

Nie będę też streszczać fabuły - sam tytuł mówi czytelnikowi o co chodzi. Bohaterowie biją się o tron - walczą o władzę w krainie Westeros. Informacyjnie dodam, że w powieści nie ma elfów, krasnoludów i niziołków. Autor przenosi nas do świata analogicznego do średniowiecznej Europy, a element magiczny ogranicza do minimum. Swoje refleksje nad tą książkę zawężę do pełnego szacunku pochylenia głowy nad bohaterami, którzy, skonstruowani z mistrzowską wręcz głębią, są różnorodni, wielowymiarowi i prawdziwi. Zwłaszcza Tyrion - uwielbiam Tyriona:). Ukłonię się przed doskonałym rzemiosłem językowym - nie ma tu kiczu, patosu i banału, tylko pełnokrwisty autentyzm. I na koniec wspomnę to, co spodobało mi się najbardziej, czyli relacje rodzeństwa Stark z ich wilkorami. Piękne podkreślenie związku jaki potrafi połączyć człowieka i zwierzę, zasługuje na uznanie. Aczkolwiek czy Lato, Kudłacz, Nymeria, Dama, Duch i Szary Wicher to takie zupełnie zwyczajne zwierzęta? Może dowiem się więcej w następnych tomach cyklu.

Jedyne co mi się nie podoba, to wyjątkowo ohydne okładki... No cóż, nie można mieć wszystkiego...

Właśnie patrzę pożądliwie na kolejną część serii Starcie królów, więc proszę o wybaczenie, ale znikam knuć zapijane piwem i zagryzane dziczyzną polityczne intrygi.

Ach, no i gdyby ktoś przypadkiem tu zajrzał i przyszło by mu do głowy polecić jakąś porządną powieść fantasy - proszę się nie wstydzić, nie krępować - tylko pisać!!!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...