czwartek, 16 lutego 2012

Fantastyczna fantastyka

George R.R. Martin
Z literaturą z gatunku fantasy mam pewien problem. Otóż lubię ja niezmiernie. Jako jedenastolatka zaczytywałam się w Tolkienie, trochę później zwariowałam na punkcie Sapkowskiego. Przeczytałam jeszcze parę pozycji - polskich i zagranicznych - i uświadomiłam sobie, że owszem, nie ma nic lepszego niż dobrze napisane fantasy, ale nie ma też nic gorszego niż fantasy napisane źle. Nie będę przytaczać tytułów, ani ciskać gromów w konkretną stronę, ale prawda jest taka, że wśród autorów mamy kilku mistrzów gatunku i całą rzeszę miernot. Niestety... Ze względu na dość traumatyczne doświadczenia, do literatury fantasy pochodzę jak do przysłowiowego jeża. Niepewnie, podkradam się bardzo powoli. Tak też zaczęła się moja przygoda z powieściami G.R.R. Martina - ostrożnie i nieśmiało zbierałam informacje i opinie znajomych. W końcu z lękiem w sercu udałam się do księgarni, zapłaciłam 50 zł (chlip, chlip). I co? I to było najlepiej wydane 50 zł w ciągu ostatniego pół roku!

Pisanie kolejnych achów i ochów, i westchnień zachwytu byłoby marnowaniem czasu. Wszyscy wiedzą, że książka jest fantastyczna:) Ja tylko potwierdzam, dołączam się do szerokiego grona oczarowanych, polecam gorąco i z całego serca, itp., itd.

Nie będę też streszczać fabuły - sam tytuł mówi czytelnikowi o co chodzi. Bohaterowie biją się o tron - walczą o władzę w krainie Westeros. Informacyjnie dodam, że w powieści nie ma elfów, krasnoludów i niziołków. Autor przenosi nas do świata analogicznego do średniowiecznej Europy, a element magiczny ogranicza do minimum. Swoje refleksje nad tą książkę zawężę do pełnego szacunku pochylenia głowy nad bohaterami, którzy, skonstruowani z mistrzowską wręcz głębią, są różnorodni, wielowymiarowi i prawdziwi. Zwłaszcza Tyrion - uwielbiam Tyriona:). Ukłonię się przed doskonałym rzemiosłem językowym - nie ma tu kiczu, patosu i banału, tylko pełnokrwisty autentyzm. I na koniec wspomnę to, co spodobało mi się najbardziej, czyli relacje rodzeństwa Stark z ich wilkorami. Piękne podkreślenie związku jaki potrafi połączyć człowieka i zwierzę, zasługuje na uznanie. Aczkolwiek czy Lato, Kudłacz, Nymeria, Dama, Duch i Szary Wicher to takie zupełnie zwyczajne zwierzęta? Może dowiem się więcej w następnych tomach cyklu.

Jedyne co mi się nie podoba, to wyjątkowo ohydne okładki... No cóż, nie można mieć wszystkiego...

Właśnie patrzę pożądliwie na kolejną część serii Starcie królów, więc proszę o wybaczenie, ale znikam knuć zapijane piwem i zagryzane dziczyzną polityczne intrygi.

Ach, no i gdyby ktoś przypadkiem tu zajrzał i przyszło by mu do głowy polecić jakąś porządną powieść fantasy - proszę się nie wstydzić, nie krępować - tylko pisać!!!

3 komentarze:

  1. Ja nie polecę, bo fantasy to raczej nie moja bajka i się nie znam :)
    Ale to fakt, większość powieści jest słaba. Czemu? Bo z tym gatunkiem tak samo jak z romansidłami - to jest książka dla masowego, niewymagającego odbiorcy. Większość ludzi, jeśli już czyta, to romanse (kobiety) lub fantastykę (mężczyźni). A wymagający czytelnicy lubiący taki gatunek mają problem, bo po co się starać, skoro przeciętny Kowalski bez problemu kupi badziewie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście są wyjątki, których zwłaszcza w polskiej literaturze coraz więcej. Ze swojej strony polecam również cykl o Mordimerze Madderdinie. Może nie tak rozbudowany, jeżeli chodzi o postaci, ale równie wciągający.

      Usuń
  2. To prawda, że fantasy jest tworzona głównie dla masowego odbiorcy, ale i tak żałuję, że tej dobrej i porządnie napisanej jest tak mało:) A co do Polskiej fantastyki, to faktycznie dość dawno czytałam parę książek, które mi się nawet podobały, ale tylko do Sapkowskiego zapałałam dziką miłością i bałwochwalczym uwielbieniem:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...