Wrzesień to jeden z moich ulubionych miesięcy. Przyroda spowalnia i uspokaja się, wieczory są dłuższe, a ja mogę już legalnie i oficjalnie pić herbatę z mojego wielkiego kubka. Świat spowija nostalgia i babie lato, a kolory delikatnie płowieją. W tym roku notowania września jeszcze rosną - będzie to miesiąc odpoczynku od pracy i długo wyczekiwanego urlopu:) Byle dotrwać do piątku, potem już tylko szkolenia i rozkoszny tydzień nad jeziorem, wypełniony spaniem, zbieraniem grzybów, czytaniem książek i uprawianiem sportu:)))
Blog o miłości do czytania. Subiektywny i nieprofesjonalny, ale przepełniony prawdziwym, wieloletnim uczuciem do cichych wieczorów spędzonych z opasłą książką, antykwariatów, księgarni i zakurzonych bibliotek.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pozaliterackie rozważania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pozaliterackie rozważania. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 2 września 2012
wtorek, 7 sierpnia 2012
Wiara w ludzkość odradza się w tramwaju:)
Sytuacja nr 1
W tramwaju: siedzę i czytam. Wchodzi starsza pani. Niechętnie rozglądam się dookoła - nikt z pasażerów nie wstaje. Chcę ustąpić miejsca. W odpowiedzi słyszę - Ależ nie! Pani sobie czyta. W pierwszej chwili myślę, że starsza pani ze mnie kpi, więc zachęcającym tonem ponawiam propozycję. Nadal napotykam czynny opór. Nie udaje mi się przekonać pani, żeby usiadła, a uwierzcie mi - naprawdę próbowałam.
Sytuacja nr 2
Jadę dzisiaj tramwajem. Widzę wolne miejsce. Siadam. Szczęśliwa wyciągam książkę. Na następnym przystanku wsiada kuśtykająca staruszka. Wzdycham i ustępuję miejsca. Ponieważ są godziny szczytu i tramwaj jest maksymalnie zatłoczony, szukam miejsca, by chociaż swobodnie się oprzeć i pogrążyć w lekturze, cały czas naiwnie trzymając książkę w dłoniach. Wszystkie słupy i ściany są zajęte. Stoję więc smętnie. Nagle z siedzenia obok wstaje może trzynastoletnia dziewczynka i mówi: Proszę, niech pani sobie usiądzie. Włosy stają mi dęba na głowie! Czy aż tak się roztyłam, że ludzie myślą, że jestem w ciąży?! Przerażona odmawiam i słyszę: Ale pani przecież chciała czytać...
czwartek, 23 lutego 2012
Za dużo książek, za mało czasu
środa, 8 lutego 2012
Książka w podróży
Jadę pociągiem. W przedziale jest 5 osób, niemiłosiernie gorąco (kto by się spodziewał - na dworze panuje taki siarczysty mróz!), mam miejsce na środku - więc siedzę ściśnięta z moją wielką torebką i laptopem na kolanach. Dobrze, że przynajmniej ludzie siedzą cicho i nie gadają, bo tego bym już nie zniosła. Szczerze mówiąc taka podróż byłaby koszmarem... byłaby, gdybym nie miała ze sobą dobrej książki. Dzięki niej zapominam o współpasażerach, nie czuję tego uporczywego gorąca, a godziny uciekają z prędkością światła. Kołysanie i turkot pojazdu hipnotyzują i wpadam w prawdziwy trans czytania. Moją lekturą podróżną jest drugi tom Sagi lodu i ognia Georga R.R. Martina i muszę przyznać, że spełnia swoją funkcję w stu procentach. Polecam:) A już niedługo pojawi się pean na cześć części pierwszej serii, czyli Gry o tron. Ale żeby go napisać muszę oderwać się od części drugiej - a to nie jest wcale takie proste!
piątek, 30 grudnia 2011
Coroczne noworoczne postanowienia!
Nowy rok już tuż-tuż. Stary rok wrzuca do swojej opasłej walizy pozostałości roku 2011: suknię ślubną, klika kodeksów, trochę podręczników, przewodnik po Rzymie i parę zbędnych pamiątek z Egiptu. Coś się w 2011 udało, coś tam zupełnie nie wyszło, ale patrząc z perspektywy dnia 30 grudnia, to był łaskawy rok.
Ponieważ nie wiem jaki będzie kolega 2012, myślę, że czas na listę życzeń pobożnych i corocznych noworocznych postanowień. Może rozdzielając swoje łaskawości weźmie je pod uwagę. A więc do dzieła!
1. Przeczytać Sagę Rodu Forsythów i tę grubą książkę (1200 stron!), którą kupiłam 5 lat temu i posłużyła raz - kiedy schowałam tam pieniądze odkładane na wyjazd do Japonii.
2. Odwiedzić: Rumunię, Berlin, jak się uda to Afrykę.
3. Znaleźć taką pracę, która nie będzie nudna i będzie przynosiła pieniądze (życzenie pobożne nad wyraz).
4. Schudnąć?:)
5. A od października grzecznie pisać doktorat z praw człowieka.
6. Nauczyć się hiszpańskiego.
7. Mieć lepszą organizację czasu.
Mniej się przejmować, więcej pracować:)
poniedziałek, 14 listopada 2011
Udręką jest czekanie
Udręką jest rozmyślanie - tak napisał dawno temu Dostojewski. Ja dziś parafrazuję Fiodora i z całą mocą oraz przekonaniem piszę: udręką jest czekanie.
Wiem, że ta chwila już się zbliża, wiem że nadejdzie, prędzej czy później. Tylko niech to będzie prędzej! Najlepiej teraz. Odświeżam stronę internetową. Refresh button once again. I nic. Myślę więc: zajmę się czymś innym, odciągnę te upierdliwe myśli od strony na której mogą się zaraz (może już teraz?!a...nie...) pojawić wyniki i zrobię coś pożytecznego. Posprzątam na przykład. Cudownie. Sprzątam. Jest fajnie, naprawdę fajnie. Świadomość, że informacja o mojej przyszłości, na co najmniej najbliższy rok, może w każdej chwili wyskoczyć z ekranu komputera, tylko lekko pulsuje w tyle głowy. Zresztą, nastąpił wielki postęp, teraz klikam odśwież tylko co 10 minut. Jestem bohaterem. Zapamiętale szoruję kibel szczoteczką do zębów. Łazienka jest prawdopodobnie najczystszą łazienką w Trójmieście, a ja bezwzględnie zarżnęłam jakieś dwie godziny. Byłam dzielna, więc w komputerze na pewno czeka na mnie nagroda. Biegnę z wypiekami na twarzy do ukochanego laptopa. Wygląda jakby już wiedział. On wie! Klikam. Gówno. Idę myć kuchnię. Tłumaczę sobie spokojnie: po co te nerwy, na cóż ci ten stres. Jesteś dorosłą, zrównoważoną osobą, wyniki kiedyś będą, jak nie dziś, to jutro. Ale ja chce dziś!!!!!!!!!!!!!A najlepiej teraz. O, może już są. Nie ma. Wysyłam do przyjaciół kilkanaście agresywnych smsów, z różnymi groźbami. Większość oscyluje wokół totalnego spopielenia szanownej instytucji, która karze mi tak potwornie długo czekać. Niektóre zahaczają o moje samobójstwo. No bo, do jasnej cholery, ileż można. Refresh. Nie ma. Warczę. Piszę. Referesh. Dalej nie ma. Warczę i piszę.
Na koniec, w poszukiwaniu szczypty inspiracji i wielkiej chochli ukojenia, otworzyłam swój tajny kajecik pełen cytatów, złotych myśli i pomocnych fragmentów. Przeglądałam go długo, ale ulga (tak jak obecny przedmiot moich dzikich żądzy - wyniki) nie nadeszła. Znalazłam tylko pytanie wyjęte z Kroniki ptaka nakręcacza Murakamiego: Jaka jest zasadnicza różnica między jedenastoma, a dwudziestoma trzema godzinami? Otóż, Mój Drogi Japończyku: różnica jest, jak widać, zasadnicza.
środa, 9 listopada 2011
Obyczaje czytelnicze
A oto moje przyłóżkowe zaopatrzenie, czyli lektury na najbliższe dni.
Widoczne jest dość duże zróżnicowanie – i tak ma być! Czytanie paru książek na raz ma wiele zalet. Po pierwsze mogę dobierać je odpowiednio do nastroju i możliwości intelektualnych. Po drugie stosik ułożony na szafce nocnej daje mi poczucie bezpieczeństwa – jeszcze długo będzie co czytać, lektur nie zabraknie:). Po trzecie szpanersko wgląda i mogę popisać się przed znajomymi, „Wooow, ty to wszystko teraz czytasz???!!!”. Niestety istnieje też wada, jedna acz znacząca: większość pozycji zalega na mojej szafce nocnej zbyt długo, a są prawdziwe bohaterki, których ostatnie strony czekają na swoją chwilę nawet rok. Bywa też, że książek po prostu nie kończę – nie dlatego, że są nudne i mi się nie podobają – na takie nigdy nie marnuję czasu – ale dlatego, że po drodze zdarza się kilka albo nawet kilkanaście innych bardziej wciągających pozycji (bijąc się w pierś przyznaję, że często zdecydowanie mniej ambitnych). W efekcie muszę zaczynać czytanie od początku, bo mieszają mi się bohaterowie, albo nie pamiętam podstawowych faktów J Taki los spotkał między innymi „Hobbita” i „Annę Kareninę” (ale oba dzieła już przeczytane dumnie prężą się na półce). Taka już jestem, że muszę mieć kilka rozpoczętych książek i przez ten okropny nawyk, niektóre z nich smutnie kurzą się na szafce nocnej.Mój Mężczyzna ma zgoła inna obyczaje czytelnicze. Nie dość, że czyta jedną książkę na raz, to jeszcze charakteryzuje się wewnętrznym przymusem przeczytania jej do końca, nawet jeśli książka na to zupełnie nie zasłużyła. Z dobrnięcia do finału zrezygnował tylko kilka razy w życiu. No ale to były sytuacje ekstremalne. Szczególnie utkwiły mi w pamięci jego zmagania z największa porażką i zawodem ostatnich lat – Żmiją Andrzeja Sapkowskiego. Próbował, próbował, ocierał pot z czoła, łzy lśniły w kącikach oczu. Nic się nie dało zrobić – przez książkę mógłby jakoś przebrnąć obdarzony anielską cierpliwością i samozaparciem pasjonat militariów i wojny w Afganistanie. Ponieważ Mój Mężczyzna spełnia tylko dwa pierwsze warunki - nie podołał.
Zupełnie egzotyczne są obyczaje czytelnicze mojego taty. Uwielbia literaturę faktu, książki historyczne, filozoficzne i te upodobania pozwalają mu realizować wyjątkowo liberalne praktyki. Otóż mój szanowny ojciec, postępując z całkowitą premedytacją, nie czyta książek w całości. Tu fragmencik, tam rozdzialik, tam strona, która wygląda atrakcyjnie. Po co czytać od deski do deski? Przecież można czytać tylko to na co mam ochotę.
Po dogłębnej i wnikliwej analizie obyczajów czytelniczych wielu osób, stwierdzam, że styl pochłaniania książek wynika z charakteru czytacza. Ja jestem chaotyczna, robię kilka rzeczy na raz, działam tylko gdy mi się zachce – i tak czytam chaotycznie, bałaganiarsko, to na co w danej chwili mam największą ochotę. Mój Mężczyzna jest moim przeciwieństwem – uporządkowany, systematyczny, zawsze kończy to co zaczął – i tak czyta – stopniowo, po kolei, porządnie. Mój tata jest hedonistą, wyławia z życia tylko to, co naprawdę lubi i co sprawia mu prawdziwą przyjemność – i tak też czyta – wybiera to co najlepsze, najciekawsze, nie marnuje czasu na rzeczy średnie lub mniej interesujące. Po prostu: pokarz mi jak czytasz, a powiem ci kim jesteś:)
niedziela, 16 października 2011
Zaraz zacznie się poniedziałek...
Konstanty Ildefons Gałczyński
Droga służbowa:
od idioty do idioty
idzie sobie, panie złoty,
papier.
Wreszcie w męce, w wielkim pocie,
zwróci idiota idiocie
papier.
Zaraz zaczyna się kolejny tydzień pełen dzwonienia, dopytywania, załatwiania i biegania po urzędach. Nie lubię urzędów, nienawidzę urzędów. Za każdym razem, gdy je odwiedzam, tłucze mi się po głowie i obija o ściany czaszki taki fragment Grussen aus Pollen Mistrza Konstantego:
Droga służbowa:
od idioty do idioty
idzie sobie, panie złoty,
papier.
Wreszcie w męce, w wielkim pocie,
zwróci idiota idiocie
papier.
Subskrybuj:
Posty (Atom)