środa, 9 listopada 2011

Obyczaje czytelnicze

A oto moje przyłóżkowe zaopatrzenie, czyli lektury na najbliższe dni. 

Widoczne jest dość duże zróżnicowanie – i tak ma być! Czytanie paru książek na raz ma wiele zalet. Po pierwsze mogę dobierać je odpowiednio do nastroju i możliwości intelektualnych. Po drugie stosik  ułożony na szafce nocnej daje mi poczucie bezpieczeństwa – jeszcze długo będzie co czytać, lektur nie zabraknie:). Po trzecie szpanersko wgląda i mogę popisać się przed znajomymi, „Wooow, ty to wszystko teraz czytasz???!!!”. Niestety istnieje też wada, jedna acz znacząca: większość pozycji zalega na mojej szafce nocnej zbyt długo, a są prawdziwe bohaterki, których ostatnie strony czekają na swoją chwilę nawet rok. Bywa też, że książek po prostu nie kończę – nie dlatego, że są nudne i mi się nie podobają – na takie nigdy nie marnuję czasu – ale dlatego, że po drodze zdarza się kilka albo nawet kilkanaście innych bardziej wciągających pozycji (bijąc się w pierś przyznaję, że często zdecydowanie mniej ambitnych). W efekcie muszę zaczynać czytanie od początku, bo mieszają mi się bohaterowie, albo nie pamiętam podstawowych faktów J Taki los spotkał między innymi „Hobbita” i   „Annę Kareninę” (ale oba dzieła już przeczytane dumnie prężą się na półce). Taka już jestem, że muszę mieć kilka rozpoczętych książek i  przez ten okropny nawyk, niektóre z nich smutnie kurzą się na szafce nocnej.

Mój Mężczyzna ma zgoła inna obyczaje czytelnicze. Nie dość, że czyta jedną książkę na raz, to jeszcze charakteryzuje się wewnętrznym przymusem przeczytania jej do końca, nawet jeśli książka na to zupełnie nie zasłużyła. Z dobrnięcia do finału zrezygnował tylko kilka razy w życiu. No ale to były sytuacje ekstremalne. Szczególnie utkwiły mi w pamięci jego zmagania z największa porażką i zawodem ostatnich lat – Żmiją Andrzeja Sapkowskiego. Próbował, próbował, ocierał pot z czoła, łzy lśniły w kącikach oczu. Nic się nie dało zrobić – przez książkę mógłby jakoś przebrnąć obdarzony anielską cierpliwością i samozaparciem pasjonat militariów i wojny w Afganistanie. Ponieważ Mój Mężczyzna spełnia tylko dwa pierwsze warunki - nie podołał.

Zupełnie egzotyczne są obyczaje czytelnicze mojego taty. Uwielbia literaturę faktu, książki historyczne, filozoficzne i te upodobania pozwalają mu realizować wyjątkowo liberalne praktyki. Otóż mój szanowny ojciec, postępując z całkowitą premedytacją, nie czyta książek w całości. Tu fragmencik, tam rozdzialik, tam strona, która wygląda atrakcyjnie. Po co czytać od deski do deski? Przecież można czytać tylko to na co mam ochotę.


Po dogłębnej i wnikliwej analizie obyczajów czytelniczych wielu osób, stwierdzam, że styl pochłaniania książek wynika z charakteru czytacza. Ja jestem chaotyczna, robię kilka rzeczy na raz, działam tylko gdy mi się zachce – i tak czytam chaotycznie, bałaganiarsko, to na co w danej chwili mam największą ochotę. Mój Mężczyzna jest moim przeciwieństwem – uporządkowany, systematyczny, zawsze kończy to co zaczął – i  tak czyta – stopniowo, po kolei, porządnie. Mój tata jest hedonistą, wyławia z życia tylko to, co naprawdę lubi i co sprawia mu prawdziwą przyjemność – i tak też czyta – wybiera to co najlepsze, najciekawsze, nie marnuje czasu na rzeczy średnie lub mniej interesujące. Po prostu: pokarz mi jak czytasz, a powiem ci kim jesteś:) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...