Jadę pociągiem. W przedziale jest 5 osób, niemiłosiernie gorąco (kto by się spodziewał - na dworze panuje taki siarczysty mróz!), mam miejsce na środku - więc siedzę ściśnięta z moją wielką torebką i laptopem na kolanach. Dobrze, że przynajmniej ludzie siedzą cicho i nie gadają, bo tego bym już nie zniosła. Szczerze mówiąc taka podróż byłaby koszmarem... byłaby, gdybym nie miała ze sobą dobrej książki. Dzięki niej zapominam o współpasażerach, nie czuję tego uporczywego gorąca, a godziny uciekają z prędkością światła. Kołysanie i turkot pojazdu hipnotyzują i wpadam w prawdziwy trans czytania. Moją lekturą podróżną jest drugi tom Sagi lodu i ognia Georga R.R. Martina i muszę przyznać, że spełnia swoją funkcję w stu procentach. Polecam:) A już niedługo pojawi się pean na cześć części pierwszej serii, czyli Gry o tron. Ale żeby go napisać muszę oderwać się od części drugiej - a to nie jest wcale takie proste!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz