Nie mam w zwyczaju reklamowania czegokolwiek, ale nie mogę z tych emocjów dzisiaj;p. Przebywam obecnie z krótką wizytą we Wrocławiu (swoją drogą jest to urocze miasto) i trafiłam dzisiaj do miejsca, które jest niezwykle bliskie mojej definicji raju!
Antykwariat ma prześwietną nazwę Szarlatan, oprócz książek sprzedają pokaźną kolekcję płyt winylowych i starocie. Na ścianach wiszą zdjęcia, w tle lecą Beatlesi, na półkach wszystko jest poukładane tematycznie, alfabetycznie, według autorów i tytułów. No, przeżyłam prawdziwy orgazm konsumenta i czytelnika! W większości antykwariatów wyszukiwanie odpowiedniej pozycji przypomina walkę wręcz z żywą materią, co owszem, ma swój urok, ale powoli staje się wtórne. Mam też wrażenie, że częściej wynika z lenistwa, niż z zamierzonej stylistyki miejsca. Ale to nie koniec moich zachwytów! W Szarlatanie, mimo stosunkowo niewielkiej powierzchni, na jakiej się mieści, można zagubić się w prawdziwym labiryncie. Kiedy nagle dostrzegłam tajemnicze przejście między regałami, poczułam się jak Łucja z Opowieści z Narnii, odkrywająca korytarz prowadzący do innego świata.
Zakochałam się w Szarlatanie, zamierzam tam jutro wrócić, buszować między półkami przez godzinę i kupić wielki stos książek (to jest to kompulsywne kupowanie, o którym pisałam ostatnio:p).
A oto link do strony internetowej tego cudownego miejsca:
Pamiętaj, że książki są ciężkie, a Ty musisz wrócić do domu.
OdpowiedzUsuńAhahhahahaha:)
OdpowiedzUsuńKtoś je będzie musiał z dworca nieść...
UsuńFantastyczne miejsce z niesamowitym klimatem (oceniam po zdjęciach:) ) Jak będę we Wrocławiu na pewno tam zajrzę:) Liczę na to, że pochwalisz się swoimi zdobyczami:)
OdpowiedzUsuńTrochę zdobyczy było:) Mniej niż bym chciała, więcej niż nakazuje mi rozsądek;)
Usuń