poniedziałek, 5 marca 2012

W powojennym polskim buszu

Ryszard Kapuściński
Aż wstyd się przyznać, ale Busz po polsku to pierwsza przeczytana przez mnie książka Ryszarda Kapuścińskiego. Jest to wstyd tym większy, że jego reportaże stały na półkach w moim rodzinnym domu właściwie od zawsze, a ja jako mały dzieciak często zastanawiałam się, co ukrywają te kolorowe okładki o dziwnych tytułach. Nigdy jednak do nich nie zajrzałam. Oczywiście szybko dowiedziałam się, kim jest ich autor oraz o czym traktują, ale jakoś mnie do nich nie ciągnęło, zawsze miałam pilniejsze sprawy i ważniejsze lektury. Dopiero niedawno, uświadomiwszy sobie ogrom swojej ignorancji, podebrałam z biblioteczki rodziców kilka książek Kapuścińskiego. 


Na pierwszy ogień, właściwie bez powodu i zupełnie przypadkowo, poszedł Busz po polsku. Dopiero później niezawodna Wikipedia uzmysłowiła mi, że jest to pierwsza książka Kapuścińskiego. Została wydana w roku 1962. Dodatkowo, również zupełnie nieświadomie, przeczytałam Busz w rocznicę urodzin autora, czyli 4 marca! Absolutna i zupełnie przypadkowa symbolika:). 

Busz po polsku jest to zbiór 17 krótkich reportaży, które w latach 1958-61 ukazały się w tygodniku Polityka. Autor opisuje w nich Polskę i ludzi w niej mieszkających. Na wstępie poznajemy wspomnienia Kapuścińskiego z okresu II wojny światowej - głód, strach, ból. Mimo że minęły lata od kiedy się zakończyła, wojna nadal tkwi w autorze, i będzie się w nim zapewne toczyć aż do śmierci. W następnych reportażach obserwujemy już rzeczywistość powojenną, oglądaną z perspektywy przeciętnych obywateli, mieszkańców wsi i miast - i z tych opisów wyłania się społeczeństwo z jednej strony dotknięte wojną, z drugiej pełne nienawiści i ignorancji, będących według autora główną wojny przyczyną. Ostatni reportaż to już wspomnienie z innego świata - w ciemną noc, przy ognisku w Ghanie Kapuściński wspomina swój kraj, by na sam koniec stwierdzić: Opowiedzieć jeden rok mojego kraju, wszystko jedno który, rok 1957, powiedzmy, tylko jeden miesiąc tego roku, weźmy lipiec, tylko jeden dzień, choćby szósty. Nie sposób. A jednak ten dzień, miesiąc i rok istnieje w nas, musi istnieć, przecież wtedy byliśmy, szliśmy ulicą, kopaliśmy węgiel, cięliśmy las, szliśmy ulicą, jak opisać jedną ulicę w jednym mieście (może być Kraków), tak aby odczuli jej ruch, jej klimat, jej trwanie i zmienność, jej zapach i szum, tak żeby ją wiedzieli.



Oczywiście rekomendować i polecać reportaży Kapuścińskiego nikomu nie trzeba. O tym, że są świetnie napisane, przenikliwe i mądre, wie chyba każdy. A jeśli wcześniej tego nie wiedział, to teraz już wie:) Ja się natomiast cieszę, że to dopiero początek mojej przygody z tym reporterem i już ostrzę zęby na  kwietniową lekturę Cesarza.


5 komentarzy:

  1. Ja czytałam "Tego innego", "Cesarza" i "Podróże z Herodotem", ale cały czas mam ochotę na więcej :)

    P.S. Zechciałabyś wyłączyć weryfikację obrazkową w komentarzach? Ja jestem prawie ślepa i czasem muszę generować dwa-trzy zestawy, zanim uda mi się zamieścić komentarz :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zechciałabym nawet bardzo, ale na razie nie wiem jak to się robi:)

      Usuń
  2. Zachęciłaś mnie do sięgnięcie po wielu latach do "Buszu".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się przyznać, że niestety jeszcze nie miałam okazji przeczytać żadnej książki Kapuścińskiego. Twoja recenzja uświadomiła mi, że muszę naprawić to ogromne zaniedbanie:) Swoją przygodę z Kapuścińskim zamierzam rozpocząć od "Wojny futbolowej" :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...