piątek, 14 września 2012

O czym myślę, kiedy czytam o bieganiu

Haruki Murakami
Miarowym tempem pokonuję kolejny kilometr. Całe ciało pokryte mam wilgotną warstwą potu, a moja twarz już dawno przybrała barwę dojrzałych malin. W lewym kolanie czuję lekkie kucie, drętwieje mi stopa. W słuchawkach głośno dudni muzyka. Zerkam na prędkościomierz. Biegnę dalej. Jestem szczęśliwa. 

Nie jestem wytrawnym i doświadczonym biegaczem. Przeciwnie - nigdy nie startowałam w zawodach, wbrew licznym postanowieniom nadal nie udaje mi się trenować regularnie, moja prędkość jest żenująca, a o pokonywanych dystansach nie będę nawet wspominać. Mimo to mogę z całą pewnością stwierdzić, że kocham bieganie i jest to sport, który najlepiej współgra z moją osobowością i fizycznymi możliwościami. Dlatego też z dużą nadzieją sięgnęłam po O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu Murakamiego. Z nadzieją na coś ekstra. Na coś specjalnie dla mnie.

Nieważne, ile mam lat, póki żyję, zawsze będę odkrywał w sobie coś nowego. Nieważne, jak długo człowiek przegląda się nago w lustrze, nigdy nie dojrzy tego, co kryje się w środku.

O czym mówię... to po trochu pamiętnik, po trochu zbiór krótkich, autobiograficznych esejów, skupiających się przede wszystkim wokół przygotowaniach autora do maratonu nowojorskiego. Jednak nie jest to książka wyłącznie o sporcie. Murakami opowiada w niej o sobie: o tym jak prowadził klub jazzowy, o tym jak został pisarzem, o tym jak zaczął biegać, i co jest dla niego istotne. Nie brakuje też mrożących krew w żyłach opisów biegu w ultramaratonie (100 km! - początkowo myślałam, że jest to błąd w druku ;p), udziału w triatlonie, czy też samotnego pokonania trasy z Aten do Maratonu. Książkę czyta się dobrze, autor nie zanudza czytelnika nieistotnymi szczegółami, częstuje natomiast anegdotami i ciekawymi spostrzeżeniami. O czym mówię... nie jest jednak zwykłą książką o bieganiu.

 (...) ból jest warunkiem wstępnym uprawiania tego rodzaju sportu. Gdyby nie było w tym bólu, kto, u licha, zadawałby sobie tyle trudu, żeby uprawiać takie dyscypliny jak triatlon czy maraton, wymagające tak ogromnych nakładów czasu i energii?Właśnie dlatego, że boli, że chcemy przezwyciężać ten ból, czujemy, że żyjemy i udaje się nam w procesie biegania odnaleźć wymierne wartości. Jeżeli dobrze pójdzie, to uświadomimy sobie, że jakość tego, jak żyjemy, zależy nie od rzeczy stałych - jak wyniki, liczby, czy rankingi - a kryje się i zawiera płynnie w samej czynności biegania.

Nie dowiedziałam się z niej, jaką technikę należy stosować przy przygotowaniach do maratonu. Nie odnalazłam też dodatkowej motywacji do regularnych treningów. Nie. Odkryłam natomiast coś znacznie bardziej wartościowego. Murakami żyje po to, by biegać, biega po to, by pisać. Choć chęć zachowania formy była czynnikiem, dzięki któremu zaczął uprawiać ten sport, to jednak teraz nie chodzi mu tylko o zdrowy tryb życia. Chodzi o pasję, o drogę, o życie. O odnajdywanie siebie poprzez wysiłek. O pokonywanie kolejnych dystansów. O walkę. O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu to przepiękny portret człowieka ogarniętego pasją i to właśnie o niej jest ta książka. Bieganie jest tylko naczyniem, do którego Murakami przelał swój zapał i swoją miłość. To właśnie zawartość tego naczynia jest dla czytelnika najważniejsza. Jestem zachwycona i zakochana, bo przeczytałam niezwykłą książkę o sporcie i pasji, która spełniła wszystkie pokładane w niej oczekiwania i nadzieje. Tymczasem, idę pobiegać:)

3 komentarze:

  1. Rewelacyjna recenzja, chyba jedna z najlepszych napisanych przez Ciebie:) Zdecydowanie muszę sięgnąć po tę książkę, chociaż nie przepadam za bieganiem... Powodzenia w przygotowaniach do maratonu:)

    Rossonera

    OdpowiedzUsuń
  2. czytałam tylko jedną książkę tego autora i nie zachwyciła mnie, teraz mam ochotę przeczytać kolejną i sprawdzić czy tym razem zrobi na mnie lepsze wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i daje kopa motywacyjnego.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...