Wpatrzony w roztańczone potwory, bynajmniej nie po raz pierwszy pogrążył się w rozmyślaniach nad ich naturą. Były magicznymi istotami, wytrzymałymi i nieludzkimi. Niszczyły, ale nie tworzyły. Nawet ich ścierwa spalały się, miast gnić, by użyźnić glebę.W ciągu dnia wszystko jest normalne. Gdy świeci słońce świat jest zwykłym, przeciętnym miejscem. Jego mieszkańcy żyją, jedzą, pracują, kochają się i kłócą. Dopiero przed zapadnięciem zmroku czuć napięcie i niepokój. Ludzie szukają schronienia, zaczynają się bać. Naprawdę bać. Bo w nocy opanowuje ich groza. Najgorsze lęki wychodzą na zewnątrz. Prosto z otchłani, w chmurach dymu materializują się demony. Ochronić przed nimi mogą tylko magiczne runy. Ludzkość jest zdziesiątkowana, zastraszona, boi się przemieszczać, podróżować, normalnie żyć. Kim są te piekielne stworzenia? Skąd się wzięły? Czy i jak można z nimi walczyć? I czy można wygrać? Na te pytania odpowiada Peter V. Brett w swojej powieści Malowany człowiek, która stanowi początek wielotomowego cyklu demonicznego. W Polsce została wydana w dwóch osobnych książkach, ale w rzeczywistości jest to jedna całość.
Czy Malowany człowiek to literatura warta grzechu? I tak i nie :) Ma z pewnością wiele zalet, a jej lektura przysporzyła mi dużo radości, ale nie jest to powieść za którą dałabym się pożreć demonom! Zachwyca przede wszystkim doskonały pomysł na przestawioną rzeczywistość.