Ostatnio przeczytałam piękną powieść. Już pierwsze strony książki przeniosły mnie do dawnego Stambułu. Spacerowałam ciemnymi, zimnymi uliczkami, odkrywałam mroczne zakamarki, poznawałam sekrety opuszczonych klasztorów, wyniszczonych przez pożary budynków i smętnych, ubogich dzielnic. Następne kartki zabierały mnie w coraz to nowe miejsca - zajrzałam do domów bogaczy, odwiedziłam skromne chaty biedniejszych mieszkańców, by za chwilę posłuchać dziwnych, kawiarnianych opowieści i napić się aromatycznej i rozjaśniającej umysł kawy. Byłam w zapierającym dech pałacu sułtana, spędziłam długie godziny odkrywając zawartość jego skarbca. Wreszcie obejrzałam niezliczoną ilość przepięknych ilustracji. Po magicznych Stambule oprowadzało mnie wiele osób - każda miała swoją historię i swoją prawdę - choć wszystkie snuły tę samą opowieść.
Nazywam się czerwień Orhana Pamuka, bo o tej książce oczywiście piszę, jest powieścią niezwykłą. Nie ze względu na fabułę, czy zawarte w niej rozważania nad zderzeniem kultur wschodu i zachodu. Fabuła opowiada dość banalną, kryminalną historię. Nałożone zaś na podstawową warstwę opowieści, rozważnia filozoficzne i społeczne nie wzbudziły mojego zainteresowania - konflikt kultur na linii wschód-zachód w żaden sposób mnie nie dotyczy. Choć oczywiście nie można mu odmówić doniosłości - dla Turków na przykład:) Gdyby Nazywam się czerwień było tylko kryminałem z elementami rozważań nad światem i kulturą, byłoby dla mnie tylko kolejną przeczytaną i szybko zapomnianą książką. Tak jednak nie jest, bo ta historia powoli umościła sobie w mojej duszy wyściełany orientalnymi tkaninami kącik. Na ścianach powiesiła czerwone, różowe i fioletowe materiały, na podłodze leżą atłasowe poduszki i liczne księgi z najcudniejszymi ilustracjami. Na koniec rozpyliła w swoim nowym domu zapach mocnej kawy i zostawiła na małym stoliczku słodką do nieprzytomności chałwę. Usadowiwszy się już w swoim nowym mieszkaniu, historia szepcze cichym, niskim głosem: Niech cię pochłonie kolejna powieść Pamuka. Tak łatwo zawładnęła częścią mojej duszy - bo powieść ta jest tak naprawdę serią słownych ilustracji. Bogaty język opisów stambulskiego świata sprawia, że staje on przed oczami jak żywy - wyraźny, pachnący i intensywny. Każdy fragment to malunek miasta i jego mieszkańców. Tu tkwi magia tej książki - w najpiękniejszych literackich opisach. Jeśli miałabym ją do czegoś porównać, to przychodzi mi do głowy film Dziewczyna z perłą, który był zbiorem obrazów mistrzów holenderskich, zamkniętych w taśmie filmowej.
Polecam więc, najgoręcej jak tylko mogę, tę powieść, wszystkim miłośnikom piękna, sztuki i obrazu. Odradzam zaś fanatykom kryminałów, dla których wartka akcja stanowi podstawę udanej lektury. Ja jestem zauroczona i na mojej przyłóżkowej kupce do przeczytania piętrzą się już kolejne książki Pamuka, mam nadzieję co najmniej równie piękne i malownicze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz